Partner serwisu
Tylko u nas
19 lipca 2018

Dawnych wspomnień czar…Felieton Aleksandra Kabzińskiego

Kategoria: Aktualności

Jak deklarowałem w poprzednim felietonie „Czy poleje się krew?”, wobec 25-lecia powołania Polskiego Związku Producentów Kruszyw, dziś przypomnę osoby, które w latach dziewięćdziesiątych odegrały ważną rolę w integrowaniu branży. Jeszcze większe przekonanie słuszności wyboru tematu dała mi konferencja „Kruszywa Mineralne” w Kudowie Zdroju. „Mariolkowa konferencja” – jak ją nazywam – to młodzi, młodzi i jeszcze raz młodzi z Mariolką na czele. Dlatego wszystkim w branży przypominam, jak to dawniej bywało. Będzie to opowieść subiektywna człowieka, który nie chce zauważyć, że mija czas i że coraz dziwniej wygląda na tle młodego wizerunku branży. Jednocześnie potwierdzam posiadanie przez starszych „pamięci wstecznej”, a więc wspominajmy.

Dawnych wspomnień czar…Felieton Aleksandra Kabzińskiego

Początek integracji branży dali likwidatorzy dawnego (ze zmianami w nazwie) Zjednoczenia Kamieniołomów Drogowych we Wrocławiu oraz szefowie pozostających w strukturach Centralnego Zarządu Dróg Publicznych Rejonów Eksploatacji Kamienia. Oczywiście mógłbym opisać to szczegółowo, ale chcę podać myśl zwięźle. Wszyscy oni – w tym kilku szczególnie – uznali, że wobec zbliżania się przez branżę do dna, należy zastanowić się „co dalej?”. Z perspektywy minionego czasu można uznać, że było to także przyglądanie się, kto ma gorzej ode mnie, albo też kto prędzej zobaczy dno od spodu. Te pierwsze spotkania miały wiele elementów wspominanych dziś przez ich uczestników z ogromnym sentymentem i rozrzewnieniem. Nie tylko dlatego, że byliśmy młodzi. Jedno jest pewne, traktowaliśmy się poważnie i byliśmy wobec siebie po prostu życzliwi i co najważniejsze – uczciwi. Dziś, wiele radości budzi np. przypominanie, czym na te spotkania przyjeżdżaliśmy. Mogę zapewnić, że były to pojazdy dalece zróżnicowane technicznie, ale żadnego z nich nie można było zaliczyć do cudu motoryzacji. Już wtedy bowiem nosiły znamiona pojazdów zabytkowych. Gdy na spotkaniach pojawiało się „Audi” kolegi Tadeusza Paliszkiewicza, to było ono – jak mawiają dziś młodsi – najbardziej wypasioną furą.

Takie grono postanowiło sformalizować swoje funkcjonowanie. Dlatego po rocznym okresie przygotowawczym podjęliśmy na zebraniu założycielskim w Rytrze k. Nowego Sącza decyzję o powołaniu Związku Pracodawców. Skąd pracodawców? Bo wówczas ustawa o związkach zawodowych miała być (ale nie była) zrównoważoną ustawą o związkach pracodawców. Lista obecności zawiera dwanaście nazwisk, z których trzech kolegów nie ma już wśród nas. Miałem zaszczyt przewodniczyć temu zebraniu. Co wówczas powiedziałem i przy czym pozostaję: „Powołujemy związek, jako organizację samorządną i niezależną w swej działalności statutowej od organów administracji państwowej i samorządu terytorialnego. Podstawowym jego celem jest ochrona praw oraz reprezentowanie interesów zrzeszonych członków wobec związków zawodowych, organów władzy i administracji państwowej, a także organów samorządu terytorialnego”.

Z tych podstawowych deklaracji szybko zrezygnowaliśmy tylko z elementu reprezentowania interesów wobec związków zawodowych, bo ich siła, a właściwie związku zawodowego „Solidarność”, była nieuzasadnienie bardzo wysoka. Już wtedy, ale również dziś, według mnie – niesłusznie. Podczas zebrania zaprezentowaliśmy ustawę o organizacjach pracodawców i projekt statutu, a także propozycję nazwy i siedziby. W dyskusji nad treścią propozycji zabrała głos większość uczestników zebrania.

Tak przyjęta została nazwa: Związek Pracodawców Górnictwa i Przetwórstwa Surowców Mineralnych w Kielcach z siedzibą w Wiśniówce. Zebrani przyjęli również statut Związku. Dokonano wyboru członków Komitetu Założycielskiego, zostali nimi:

Józef Dąbek – dyrektor Kopalni Wapienia Morawica,

Andrzej Łapiński – dyrektor Kopalni Odkrywkowych Surowców Drogowych w Rudawie, Aleksander Kabziński – dyrektor Kopalni Kwarcytu i Dolomitu w Wiśniówce.

Zebrani upoważnili członków Komitetu Założycielskiego do dokonania czynności w Sądzie Wojewódzkim w Kielcach. Tak też się stało i rzeczony Sąd zarejestrował Związek oraz jego statut. Kolejnym wydarzeniem było na następnym zebraniu ogólnym ZPGiPSM w Rudawie, wybranie pierwszego zarządu Związku, w składzie:

Aleksander Kabziński – przewodniczący zarządu.

Andrzej Łapiński – zastępca przewodniczącego zarządu.

Józef Dąbek – członek zarządu.

Jan Załuski – członek zarządu.

Jerzy Zmieniewicz – członek zarządu.

Wybrano również pierwszą Komisje Rewizyjną. Zarówno Zarząd, jak i Komisja Rewizyjna zostały wpisane do rejestru sądowego związków pracodawców. Tyle o początkach formalnych.

Nie zamierzam opisywać działań Związku w latach dziewięćdziesiątych. Uważam, że były bardzo aktywne, odpowiadające dalszym i bliższym potrzebom. Wybierając jednak obszar, który uważam za szczególnie ważny, uznaję, że było to działanie związane z przekształceniami własnościowymi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że są one konieczne i nieuchronne. Wszyscy zgadzali się, że najkorzystniejsze będzie przekształcenie firm w spółki pracownicze, czy to S.A. czy z o.o. Spółkom pracowniczym sprzyjało prawo i władze, i czasem ludzie.

Na spotkania każdy przyjeżdżał z nowymi pomysłami i informacjami oraz otwarcie dzielił się nimi z innymi. Nie bez znaczenia było, że każdy spośród uczestników miał swoją rentę geograficzną odbiorców. Może poza KOSD Niemodlin i Bazalt Gracze, ale ich prezesi już wtedy byli przyjaciółmi, którzy zamienili dziś swój status na braterstwo, w tym przypadku braterstwo górnicze. Najwięcej determinacji w przekształceniach wykazali koledzy Jan Lewakowski i Longin Bokwa z Kopalni Dolomitu w Sandomierzu, którzy wspierani przez życzliwego i otwartego człowieka z zaplecza ówczesnej władzy, najszybciej doprowadzili do przejęcia na ustalonych warunkach majątku firmy państwowej, przez spółkę pracowniczą Kopalnie Dolomitu S.A. w Sandomierzu. Przejęcie to dało początek niezwykle dynamicznemu rozwoju firmy, dziś lidera wśród producentów kruszyw naturalnych łamanych w Polsce.

Po nich poszli inni. Kolega Andrzej Łapiński w KOSD Rudawa doprowadził do przejęcia majątku również przez spółkę pracowniczą, w której wprowadził, poprzez wysokie bieżące wynagrodzenia, przykład comiesięcznej wypłaty dywidendy dla wszystkich pracowników. Po dynamicznym rozwoju skończyło się to przykro dla niego samego. Łaska hołubionych kierowników na pstrym koniu jedzie, a szczególnie, gdy woźnica jest wyrozumiały i bezkrytycznie wierzy tym, którymi kieruje. Jak wiadomo spółka została odkupiona od akcjonariuszy przez Lafarge. Jeżeli uznać jednorazową zapłatę za słuszne rozwiązanie, odkupiona po cenie korzystnej dla akcjonariuszy.

Potem poszły kolejne spółki. Spółki pracownicze powołali sprawdzeni sąsiedzi – Tomasz Zawadzki – KOSD Niemodlin i Andrzej Miśta – Bazalt Gracze. Dla obu oznaczało to stabilizację i rozwój. W tym czasie trwały bardzo intensywne przygotowania do przekształceń, szczególnie ciekawe w Krzeszowicach i Kielcach. W Kopalniach Porfiru i Diabazu kolega Jan Załuski przygotował przejęcie przez spółkę majątku od wojewody. Przejęcie przez spółkę z o.o. z jej umową było innym podejściem niż w przypadku pozostałych. Wszystko co było przygotowane przez Jana Załuskiego, zostało głęboko przemyślane w każdym wariancie następstw, uwzględniając jednocześnie dotychczasowe doświadczenia innych. Spółka dziś, kiedy Jana Załuskiego zabrakło, poprzez skuteczną zmianę pokoleniową, specyfikę produktów i lokalizację, ma się jak przysłowiowy pączek w maśle. Również intensywne przygotowania trwały w Kieleckich Kopalniach Surowców Mineralnych, wówczas wiodącej firmie kruszywowej w Świętokrzyskiem. Prowadził je kolega Zygmunt Kot. Wszystkie podejmowane przez niego ruchy godne były Kasparowa. Niestety, trafił na wyjątkowo destrukcyjną osobę, przyczynę wszelkiego zła nie tylko w KKSM, ale również pośrednio w innych firmach producenckich kruszyw w województwie świętokrzyskim. Ta szczególnie nieżyczliwa osoba płci żeńskiej dała początek wszystkim dalszym kłopotom dobrej firmy, która obecnie chce się odrodzić po bezprecedensowym upaństwowieniu. KKSM to jedyny przykład nieskutecznej prywatyzacji przez przejęcie majątku państwowego przez spółkę pracowniczą w branży. Jednocześnie, jest przykładem jak jedna zła co do zamiarów osoba, machająca sztandarem wielkich idei, może zniszczyć trud i przyszłość innych. Dla mnie będzie ona zawsze pierwszym szkodnikiem lat dziewięćdziesiątych w branży.

Bardzo ciekawy przykład dał PGP Bazalt w Wilkowie, w którym kolega Tadeusz Paliszkiewicz najpierw był pierwszym zarządzającym firmą na kontrakcie menadżerskim, następnie przekształcił ją w spółkę pracowniczą z udziałem inwestorów zewnętrznych. W tym czasie również w KSS Wisła kolega Karol Iskrzycki pracował nad ciekawym eksperymentem – spółka pracowników z podstawowymi odbiorcami. Pracował skutecznie co do zmian, ale nie co do skutków.

Dalej była Kopalnia Wapienia w Morawicy. Mam szczególne uznanie dla kolegi Józefa Dąbka. Dzieląc KKSM w pewnym okresie, uznano, że Kopalnię Wapienia w Morawicy należy odłączyć, bo jest dla tej pierwszej kulą u nogi. Nie była jednak kulą dla Józefa Dąbka, który krok po kroku przekonał współpracowników, choć byli wśród nich również nieprzychylni temu pomysłowi, i doprowadził do powołania spółki pracowniczej z inwestorami zewnętrznymi. Kopalnia Wapienia Morawica S.A. dziś daje sobie radę lepiej niż w okresie ostatnich lat krytycznie do niej nastawione KKSM (dziś Świętokrzyskie Kopalnie Surowców Mineralnych). Tak oto zmieniają rzeczywistość uparci w dążeniu do celu, gdy u innych brak zgody, a ludźmi kieruje niechęć, a nawet nienawiść.

opis jest krótką specyfikacją zmian, gdzie kierownictwa i załogi firm integrowały się w celu (korzystne dla wszystkich przekształcenia), a nie przeciw (bo nie lubię prezesa).

Wymienione firmy to ok. 15 % produkcji wszystkich kruszyw naturalnych, a 25 % kruszyw naturalnych łamanych w Polsce. Wszystkie dziś w bardzo dobrej lub dobrej kondycji, a jedna z nich urosła do pozycji niekwestionowanego lidera producentów kruszyw naturalnych łamanych w Polsce. Oczywiście w branży powstały w tym czasie również inne spółki pracownicze, np. PPKiUG Kruszgeo Rzeszów S.A., Kruszgeo Wielkopolskie Kopalnie Sp. z o.o. w Poznaniu, Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych S.A., PPMD Kruszbet S.A. Suwałki, KPPK S.A w Krakowie.

Spółki pracownicze stały się znakiem firmowym branży kruszyw, w rozmiarze niespotykanym w przypadku innych branż. Rozwijały się i rozwijają mimo dużej aktywności kapitału zagranicznego. Są dowodem na to, jak wiele można osiągnąć, gdy załoga się w swej większości skonsoliduje i chce tego samego, co kierownictwo. Obecnie przed spółkami pracowniczymi według mnie bardzo ważne zadanie. Konsolidacja wokół siebie działań w większe formy organizacji, z jednoczesnym zachowaniem niezbędnej odrębności, ale wspólnym gospodarczym działaniem, by nie polała się krew.

W roku 2010, ze względów praktycznych i dla jednoznaczności, nazwę Związek Pracodawców Górnictwa i Przetwórstwa Surowców Mineralnych, zmieniliśmy na Polski Związek Producentów Kruszyw.

Zamierzałem na początku napisać o siedmiu wspaniałych, potem o dziesięciu kolegach, ale jeszcze raz pozwolę sobie poświęcić część mojej wypowiedzi kilku, których już nie ma.

Pierwsze, o Andrzeju Łapińskim. Słyszeliśmy o sobie w latach siedemdziesiątych, potem byliśmy razem na „eksporcie z Dromexem”, a po roku 1990, już bardzo blisko w kraju. Jestem dumny i wdzięczny że mogłem go znać i być jego przyjacielem. Jego zaangażowanie wystarczało za dziesięciu, a energia za stu. Był prawdziwą osobowością. Otwarty, spontaniczny, emocjonalny, oddany bliskim, kolegom, przyjaciołom. Miał osiągnięcia indywidualne. Chodził z nas najwyżej, ponad chmurami. Potrafił o tym normalnie opowiadać. W Libii budował pozycje kruszyw wśród drogowców. Budował skutecznie, realizując zasadę – działać a nie opowiadać. Szkoda, że w pracy w Rudawie, on, góral z Krakowa, dał się „wydutkać” pseudooddanym współpracownikom. Tym bardziej żałuję, że był młodszy ode mnie (tylko o 4 dni), ale zawsze deklarował, że jest gotów spełnić obowiązki młodszego wobec starszego. W działaniach Polskiego Związku Producentów Kruszyw był dla mnie rzeczywistym wsparciem od pierwszego dnia. Jeszcze raz powtórzę – gdybym znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, pierwszy telefon wykonałbym do Łapy i otrzymałbym niezawodną pomoc. Teraz siedzi na jakiejś chmurze i przygląda się nam życzliwie.

Drugie o Janie Załuskim. Najlepszym elektryku wśród górników. Osobie wielkiego rozsądku i rozwagi, w czynach i słowach. Skrupulatnym i dociekliwym. Inteligentnie złośliwym. Jego nie można było zbyć, nie tylko byle czym, ale nawet wystarczająco dobrym przygotowaniem. Okaz zdrowia i sił witalnych, entuzjasta golfa, imponujący wyjątkowo trzeźwym i odpornym organizmem, co wydawałoby się prostą cechą, ale taką, której mu zazdrościliśmy. Jego umowa spółki z o.o., o czym wyżej, służyła i służy jako przykład głębokich i precyzyjnych przemyśleń i sformułowań.

Z nieżyjących inicjatorów powołania Polskiego Związku Producentów Kruszyw chcę wspomnieć również Zygmunta Dzióba, Prezesa PPMD Dolomit w Radkowicach, pierwszego Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej Związku i Zdzisława Wojciechowskiego, Prezesa OUH Profesja w Wiśniówce, współautora naszego statutu, użytecznego i sprytnego ekonomisty. Obu równie dobrze wspominam jako partnerów w działalności zawodowej.

Tu miejsce na obiecane zawsze coś z Młynarskiego Nie znacie. To posłuchajcie.

W szkole wolności

„…Mógłbym pieśń dalej ciągnąć, ale cóż,

Tutaj mój wywód skończyć się postaram,

W szkole wolność, dawno jest po dzwonku już,

trzy czwarte Polski raczej na wagarach…”

źródło: Magazyn Surowce i Maszyny Budowlane 4/2018
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ