Partner serwisu

Potłuczeni

Kategoria: Rozmowa z

Sektor budowlany zmaga się z wieloma problemami – ogromna presja cenowa, niskie marże czy słaby dostęp do kapitału. Dodatkowo przy poprzedniej perspektywie unijnej nie udało się zbudować potencjału gospodarczego. – Branża po siedmiu latach wyszła potłuczona, w gorszej kondycji finansowej i faktycznej – mówi prezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, Jan Styliński, który dodaje, że w odpowiednich warunkach „budowlanka” ma szansę odżyć.

 

Dla branży kruszyw rok 2013 był wyjątkowo niekorzystny – spowolnienie gospodarcze wyraźnie dało się we znaki, wiele firm zawiesiło działalność, a nawet upadło. Jak jest w przypadku branży budowlanej?

            Wystąpił tu dokładnie ten sam mechanizm. Mniej więcej od II połowy 2012 r., czyli po zakończeniu „boomu” Euro 2012 oraz hurraoptymistycznych nastrojów, budownictwo publiczne w bardzo dużej mierze stanęło. Jest jeszcze gros rzeczy, które się kończą, ponieważ sesje inwestycyjne rozwlekły się w czasie, tak jak w przypadku budowy autostrady A2. Jednak nie są tam prowadzone żadne dodatkowe roboty względem tego, co było planowane i nie tworzy to żadnej nieplanowanej wcześniej wartości dodanej. Nastąpiło również przyhamowanie inwestycji prywatnych – deweloperzy budowali mniej zarówno mieszkań, powstawało mniej budynków przemysłowych. W ciągu dwóch ostatnich lat koniunktura gospodarcza była słabsza, co przełożyło się na niższe nakłady inwestycyjne, również po stronie inwestorów prywatnych.

 

Z jakimi kłopotami boryka się obecnie branża budowlana?

            Jest to temat rzeka. Myślę, że dzisiaj wyróżnić można dwa podstawowe obszary: przede wszystkim istniejąca na rynku ogromna presja na wybór wykonawców, którzy są gotowi podjąć największe ryzyko w ramach procesu inwestycyjnego, jaki prowadzą. To z kolei przekłada się na presję cenową i bardzo niskie, wręcz ujemne marże. Sytuacja ta psuje rynek od podstaw – od projektantów poprzez wykonawców i różne firmy, które w inwestycjach uczestniczą – dostarczają materiały, sprzęt, są wykonawcami.

 

To fundamentalny problem, który dotyczy wszystkich uczestników na rynku. A drugi obszar, o którym pan wspomniał?

            Drugi problem to dostęp do kapitału. Firmy, które i tak nie mają zapasów gotówkowych, bo te zdążyły „zjeść” na nierentownych kontraktach, mają problem z dostępem do pożyczonych pieniędzy – banki traktują sektor budowlany zdecydowanie jako branżę podwyższonego ryzyka, a to skutkuje albo odmową udzielenia kredytów, albo udzieleniem kredytów, ale z zastosowaniem rygorystycznych zabezpieczeń oraz o podwyższonym koszcie. Zwiększony koszt siłą rzeczy jeszcze dodatkowo obniża efektywną marżę i tu wracamy do punktu pierwszego, natomiast ustanowienie zabezpieczeń w skrajnym przypadku powoduje, że firmy przestają samodzielnie funkcjonować – mają „opiekuna” bankowego, który ma zastaw na udziałach i w związku z tym jest w stanie decydować o pewnych działaniach, które firmy podejmują. Przede wszystkim będzie się to sprowadzało do ograniczania podejmowania kolejnego ryzyka – innymi słowy: zaniechania oferowania w kolejnych projektach. Dotyczy to przede wszystkim wykonawców robót budowlanych, co w dość dużym stopniu przekłada się na dostawców kruszyw.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ